Tak, zawieszam. Przykro mi, że opowiadanie przyjęło się źle, nie podoba się Wam, szanuję i rozumiem, ale nie o to chodzi. Przestanę pisać to ff, możliwe, że kiedyś znów zacznę pisać, ale dokończę raczej na wattpadzie. W życiu z tego nie zrezygnuję, bo uwielbiam pisać, ale po prostu ostatnio cierpię na wielki blockart związany z tym opowiadaniem, nie mam weny i czasu. Powiadomię Was tu, gdy (jeśli) przeniosę tą opowieść na stronkę https://www.wattpad.com/home (jeśli chcecie korzystać, załóżcie konto), i to chyba tyle, być może do zobaczenia :*
Autorka <3
Dramione-nienawiść przeradza się w miłość
wtorek, 28 marca 2017
niedziela, 9 października 2016
Rozdział 7-Pierwszy dzień w Hogwarcie, dyskoteka i nowe przyjaciółki.
MAM PONAD 1100 WYŚWIETLEŃ!!! KOCHAAAAM WAAS!!!! Dziękuję Wam za to niezmiernie! Zapraszam na moje pozostałe blogi: Świat Alex i Cherry-Wiśnia. Mam nadzieję, że spodobają się Wam. A teraz przedstawiam kolejny rozdział: i przepraszam za powtórzenia i błędy!!
**************************************************************************
Obudziłam się w swoim łóżku. W Meksyku. Spanikowana spojrzałam na kalendarz: dzisiaj do Hogwartu!!! Te ostatnie dni w hotelu minęły mi szybciutkio. Pogodziłam się z Ronem-jesteśmy przyjaciółmi, tak jak dawniej, wie, że z Draconem nic mnie nie łączy. A co do Malfoy'a.... Jest taki sam, a może nawet jeszcze gorszy niż był w szkole!!! Błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka, aż zakręciło mi się w głowie. Podeszłam do szafy i po chwili zastanowienia wyjęłam z niej ten strój, bo było dzisiaj bardzo deszczowo i zimno.

Do torby (na zdjęciu z ciuchami) wrzuciłam telefon, ładowarkę i powerbanka, jakiegoś EOSa, trochę pieniędzy mugolskich i tych dla czarodziei, słuchawki i kilka książek. Laptopa postanowiłam wrzucić do i tak wypchanej już po brzegi walizki, ponieważ nie będę go używać w pociągu. Gdy już byłam spakowana, umalowałam się delikatnie i związałam włosy w wysoką, niechlujną kitkę. Zeszłam do kuchni, gdzie czekały już na mnie kakao i naleśniki z Nutellą. Nic jak one nie potrafią mnie rozweselić, cóż, trochu się denerwowałam. Po słodkim śniadaniu spojrzałam na zegarek wiszący na mojej szyi, była 10;30. Pociąg odjeżdża o 11:00. Pomyślałam, że teleportacja z Meksyku do Londynu zajmie około 5-ciu minut, więc lepiej się zbierać. Po ckliwym pożegnaniu z mamą teleportowałam się najpierw do Starbucksa po kawę, a później na stację. W mojej ulubionej kawiarni rozdawano dziś specjalne kubki:

Trochę mnie zmuliło. Obejrzałam się, cz żaden mugol mnie nie zauważył, i z rozpędem wbiegłam w ścianę prowadzącą do peronu 9 i 3/4, lecz uważałam na napój. Uśmiechnęłam się na widok czerwonej lokomotywy, która już stała na stacji. Ujrzałam rodzinę Weasley'ów i Harrego. Niestety, zobaczyłam też Malfoy'ów. Draco stał ta z jakąś śliczną blondynką, którą widziałam pierwszy raz w życiu:

Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę przyjaciół. Gdy tylko Ginevra mnie zobaczyła, zaczęła biec w moją stronę, co nie było łatwe z powodu jej butów:
Jej czarne szpilki były bardzo wysokie, a wiatr rozwiewał poły płaszcza. Jak zwykle wiedziała, w co się ubrać. Uśmiechnęłam się do niej.
-Ginny!
-Miona!
-Cieszę się, że jesteście. Spóźniłam się? To wszystko przez te kolejki w Starbucksie! Ale zobacz za to, jaki upolowałam kubek!-z dumą jej go zaprezentowałam.
-Śliczny! A wiesz, co się stało?-skakała z radości, więc byłam pewna, że chodziło o Harry'ego, ale nie chciałam psuć dziecku zabawy :).
-No dawaj.
-Harry zaprosił mnie na randkę!-podekscytowana szepnęła mi do ucha.
-Wiedziałam!-wydarłam się na cały peron. Ludzie popatrzyli się na mnie jak na idiotkę, lecz zobaczyłam jeden szczery uśmiech. Tajemniczej blondynki. Uśmiechnęłam się do niej i powróciłam do plotkowania z rudowłosą.Pożegnaliśmy się z rodzicami Rona i pośpiesznie wsiedliśmy do pociągu. Zaczęliśmy się śmiać jak szaleni: wracamy do domu! Na początku wakacji dostaliśmy listy od pani Mcgonagall, w tym roku prefektów nie będzie, a dormitoria będą 1-osobowe. Jako, że będziemy najstarszą klasą, będziemy mogli dowolnie powiększać swoje pokoje, zmieniać ich wystrój, oczywiście za pomocą magii :). Strasznie się cieszyłam, że zaczyna się szkoła. Usiadłam przy oknie, chłopaki zajęli się walizkami. Wyjęłam z torby telefon, puściłam piosenkę z mojego ulubionego filmu Shakira-Try Everything <3 (Offical Video) <otworzysię w następnj karcie :)>
i powoli odpłynęłam w objęcia krainy Morfeusza...

Obudziło mnie dziwne uczucie, jakby coś się o mnie ocierało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam łaszącego się do mnie Krzywołapa, a obok-duszących się i rechotających moich przyjaciół. Spojrzałam na nich srogo i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Chwilę później zastukała do nas pani z wózkiem z przekąskami. Rzuciliśmy się na niego jak Reksio na szynkę i wykupiliśmy prawie wszystkie czekoladowe żaby i magiczne fasolki Bertiego Botta. Zaczęliśmy robic wyzwania na niedobre fasolki. Najbardziej bekowo było, jak Harry musiał pocałować Rona. W usta xd!
Na takich wygłupach i śmiechach upłynął nam czas. Całe szczęście, ze w tym roku szaty nie były obowiązkowe... Zanim się obejrzeliśmy, pociąg zaczął zwalniać, a chłopcy ściągali nam walizki. Uśmiechnięci pożegnaliśmy wzrokiem Express Hogwart-Londyn i przywitaliśmy się z Hagridem. Trochę pogadaliśmy, weszliśmy do powozów i pojechaliśmy. Tym razem każdy z nas widział czarne stwory ciągnące pojazdy. Bo każdy z nas też widział, jak ktoś umiera...
Po krótkiej przemowie Mcgonagall stoły wypełniły się jedzeniem, a wszyscy rzucili się stoły, bo byli głodni. Szybko zjedliśmy, by wyszykować się na dyskotekę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Na imprezę wstęp miał tylko najstarszy rok, więc oprócz piwa kremowego miało być też zwykłe piwo. Po kolacji pognałąm do mojego dormitorium. Stanęłam jak wryta-tam było pusto! Białe ściany i podłoga, an jednego mebla. Jednym ruchem różdżki zmieniłam tę białą przestrzeń w ten pokoik:

Teraz zasiadła do toaletki i zrobiła sobie makijaż:



Włosy rozpuściłam i uśmiechnęłam się pięknie do lustra:

No i ubrałam się w:
Spojrzałam na zegarek, za 30 min zaczynała się impreza. Postanowiłam odwiedzić Ginny. Gdy weszłam do jej pokoju, oślepiła mnie jaskrawa zieleń. Zobaczyłam Rudą w kompletnym rozgardiaszu.
-W co mam się...-jęknęła i przerwała, gdy zobaczyła mnie. -Wow, ślicznie wyglądasz.
-Dzięki-zarumieniłam się.-A ty nie wiesz, w co się ubrać, tak?
Yhym-pokiwała smętnie głową.
-Chodź, wybiorę ci coś. Ale zarymowałam! Harry padnie z wrażenia jak z tobą skończę.
W końcu zadecydowałam, że ubiorę Ginevrę w to:

Spojrzałyśmy na zegarek i popędziłyśmy na imprezę. Jeśli już się spóźnić, to stylowo;max 15 min. A nie pół godziny, które byśmy się spóźniły, gdyby nie nasz szaleńczy bieg. Gdy weszłyśmy, skierowały się na nas światła, a wszyscy zaczęli bić brawo. Uśmiechnęłam się nieśmiało, ale nie za długo to potrwało, bo ujrzałam jego wzrok. Pełen drwiny i lekceważenia. Wzrok Draco. Kiedy się otrząsnęłam, Ujrzałam dwie dziewczyny:

Obie szczerze się do mnie uśmiechały, więc postanowiłam do nich podejść, bo Ginny była zajęta rozmową z Harrym.
-Hej, jestem Hermiona Jean Granger. A wy? -spytałam grzecznie, nie ukrywając ciekawości.
-Selena Narcyza Malfoy.-powiedziała blondynka.
-Charlotte Zabini.-przywitała się dziewczyna z kolorowymi włosami.
A ja, nie mogąc wydusić ani słowa, stałam z otwartą szczęką gapiąc się na nie. One patrzyły na mnie wyczekującym wzrokiem, a ja zdołałam tylko wykrztusić:
-eeeeeeeeeeeeeeeeeeee...-na co obie się roześmiały.
-Pewnie się zastanawiasz, jakim cudem, prawda?-ja, zdolna jedynie do teko, potakująco kiwnęłąm głową.
-No więc to bardzo proste. Jako, że i moi rodzice i Charlotte, chcieli wychować nas na złe charaktery-to mówiąc roześmiała się czarująco-nasi bracia pojechali do Hogwartu, bo byli takimi głąbami, że rodzice nic ich by nie nauczyli. A my zostałyśmy w domach i rodzice nas uczyli tylko czarnej magii, więc po śmierci Voldka -znowu cudny śmiech-przysłali nas ty, byśmy się nauczyły, jak być dobrymi.
-To..fajnie. A w jakim domu jesteście?
-W Gryffindorze.
-Ja też!
Rozgadałyśmy się, po chwili dołączyła do nas Ginny i razem plotkowałyśmy i tańczyłyśmy, aż minęła cała dyskoteka. Poszłyście do swoich dormitoriów, szybko się wykąpałam, wskoczyłam w pidżamę, po czym zmorzył mnie sen..
**************************************************************************
Obudziłam się w swoim łóżku. W Meksyku. Spanikowana spojrzałam na kalendarz: dzisiaj do Hogwartu!!! Te ostatnie dni w hotelu minęły mi szybciutkio. Pogodziłam się z Ronem-jesteśmy przyjaciółmi, tak jak dawniej, wie, że z Draconem nic mnie nie łączy. A co do Malfoy'a.... Jest taki sam, a może nawet jeszcze gorszy niż był w szkole!!! Błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka, aż zakręciło mi się w głowie. Podeszłam do szafy i po chwili zastanowienia wyjęłam z niej ten strój, bo było dzisiaj bardzo deszczowo i zimno.
Do torby (na zdjęciu z ciuchami) wrzuciłam telefon, ładowarkę i powerbanka, jakiegoś EOSa, trochę pieniędzy mugolskich i tych dla czarodziei, słuchawki i kilka książek. Laptopa postanowiłam wrzucić do i tak wypchanej już po brzegi walizki, ponieważ nie będę go używać w pociągu. Gdy już byłam spakowana, umalowałam się delikatnie i związałam włosy w wysoką, niechlujną kitkę. Zeszłam do kuchni, gdzie czekały już na mnie kakao i naleśniki z Nutellą. Nic jak one nie potrafią mnie rozweselić, cóż, trochu się denerwowałam. Po słodkim śniadaniu spojrzałam na zegarek wiszący na mojej szyi, była 10;30. Pociąg odjeżdża o 11:00. Pomyślałam, że teleportacja z Meksyku do Londynu zajmie około 5-ciu minut, więc lepiej się zbierać. Po ckliwym pożegnaniu z mamą teleportowałam się najpierw do Starbucksa po kawę, a później na stację. W mojej ulubionej kawiarni rozdawano dziś specjalne kubki:

Trochę mnie zmuliło. Obejrzałam się, cz żaden mugol mnie nie zauważył, i z rozpędem wbiegłam w ścianę prowadzącą do peronu 9 i 3/4, lecz uważałam na napój. Uśmiechnęłam się na widok czerwonej lokomotywy, która już stała na stacji. Ujrzałam rodzinę Weasley'ów i Harrego. Niestety, zobaczyłam też Malfoy'ów. Draco stał ta z jakąś śliczną blondynką, którą widziałam pierwszy raz w życiu:

Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę przyjaciół. Gdy tylko Ginevra mnie zobaczyła, zaczęła biec w moją stronę, co nie było łatwe z powodu jej butów:
Jej czarne szpilki były bardzo wysokie, a wiatr rozwiewał poły płaszcza. Jak zwykle wiedziała, w co się ubrać. Uśmiechnęłam się do niej.
-Ginny!
-Miona!
-Cieszę się, że jesteście. Spóźniłam się? To wszystko przez te kolejki w Starbucksie! Ale zobacz za to, jaki upolowałam kubek!-z dumą jej go zaprezentowałam.
-Śliczny! A wiesz, co się stało?-skakała z radości, więc byłam pewna, że chodziło o Harry'ego, ale nie chciałam psuć dziecku zabawy :).
-No dawaj.
-Harry zaprosił mnie na randkę!-podekscytowana szepnęła mi do ucha.
-Wiedziałam!-wydarłam się na cały peron. Ludzie popatrzyli się na mnie jak na idiotkę, lecz zobaczyłam jeden szczery uśmiech. Tajemniczej blondynki. Uśmiechnęłam się do niej i powróciłam do plotkowania z rudowłosą.Pożegnaliśmy się z rodzicami Rona i pośpiesznie wsiedliśmy do pociągu. Zaczęliśmy się śmiać jak szaleni: wracamy do domu! Na początku wakacji dostaliśmy listy od pani Mcgonagall, w tym roku prefektów nie będzie, a dormitoria będą 1-osobowe. Jako, że będziemy najstarszą klasą, będziemy mogli dowolnie powiększać swoje pokoje, zmieniać ich wystrój, oczywiście za pomocą magii :). Strasznie się cieszyłam, że zaczyna się szkoła. Usiadłam przy oknie, chłopaki zajęli się walizkami. Wyjęłam z torby telefon, puściłam piosenkę z mojego ulubionego filmu Shakira-Try Everything <3 (Offical Video) <otworzysię w następnj karcie :)>
i powoli odpłynęłam w objęcia krainy Morfeusza...

Obudziło mnie dziwne uczucie, jakby coś się o mnie ocierało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam łaszącego się do mnie Krzywołapa, a obok-duszących się i rechotających moich przyjaciół. Spojrzałam na nich srogo i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Chwilę później zastukała do nas pani z wózkiem z przekąskami. Rzuciliśmy się na niego jak Reksio na szynkę i wykupiliśmy prawie wszystkie czekoladowe żaby i magiczne fasolki Bertiego Botta. Zaczęliśmy robic wyzwania na niedobre fasolki. Najbardziej bekowo było, jak Harry musiał pocałować Rona. W usta xd!
Na takich wygłupach i śmiechach upłynął nam czas. Całe szczęście, ze w tym roku szaty nie były obowiązkowe... Zanim się obejrzeliśmy, pociąg zaczął zwalniać, a chłopcy ściągali nam walizki. Uśmiechnięci pożegnaliśmy wzrokiem Express Hogwart-Londyn i przywitaliśmy się z Hagridem. Trochę pogadaliśmy, weszliśmy do powozów i pojechaliśmy. Tym razem każdy z nas widział czarne stwory ciągnące pojazdy. Bo każdy z nas też widział, jak ktoś umiera...
Po krótkiej przemowie Mcgonagall stoły wypełniły się jedzeniem, a wszyscy rzucili się stoły, bo byli głodni. Szybko zjedliśmy, by wyszykować się na dyskotekę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Na imprezę wstęp miał tylko najstarszy rok, więc oprócz piwa kremowego miało być też zwykłe piwo. Po kolacji pognałąm do mojego dormitorium. Stanęłam jak wryta-tam było pusto! Białe ściany i podłoga, an jednego mebla. Jednym ruchem różdżki zmieniłam tę białą przestrzeń w ten pokoik:

Teraz zasiadła do toaletki i zrobiła sobie makijaż:



Włosy rozpuściłam i uśmiechnęłam się pięknie do lustra:
No i ubrałam się w:
Spojrzałam na zegarek, za 30 min zaczynała się impreza. Postanowiłam odwiedzić Ginny. Gdy weszłam do jej pokoju, oślepiła mnie jaskrawa zieleń. Zobaczyłam Rudą w kompletnym rozgardiaszu.
-W co mam się...-jęknęła i przerwała, gdy zobaczyła mnie. -Wow, ślicznie wyglądasz.
-Dzięki-zarumieniłam się.-A ty nie wiesz, w co się ubrać, tak?
Yhym-pokiwała smętnie głową.
-Chodź, wybiorę ci coś. Ale zarymowałam! Harry padnie z wrażenia jak z tobą skończę.
W końcu zadecydowałam, że ubiorę Ginevrę w to:

Spojrzałyśmy na zegarek i popędziłyśmy na imprezę. Jeśli już się spóźnić, to stylowo;max 15 min. A nie pół godziny, które byśmy się spóźniły, gdyby nie nasz szaleńczy bieg. Gdy weszłyśmy, skierowały się na nas światła, a wszyscy zaczęli bić brawo. Uśmiechnęłam się nieśmiało, ale nie za długo to potrwało, bo ujrzałam jego wzrok. Pełen drwiny i lekceważenia. Wzrok Draco. Kiedy się otrząsnęłam, Ujrzałam dwie dziewczyny:


-Hej, jestem Hermiona Jean Granger. A wy? -spytałam grzecznie, nie ukrywając ciekawości.
-Selena Narcyza Malfoy.-powiedziała blondynka.
-Charlotte Zabini.-przywitała się dziewczyna z kolorowymi włosami.
A ja, nie mogąc wydusić ani słowa, stałam z otwartą szczęką gapiąc się na nie. One patrzyły na mnie wyczekującym wzrokiem, a ja zdołałam tylko wykrztusić:
-eeeeeeeeeeeeeeeeeeee...-na co obie się roześmiały.
-Pewnie się zastanawiasz, jakim cudem, prawda?-ja, zdolna jedynie do teko, potakująco kiwnęłąm głową.
-No więc to bardzo proste. Jako, że i moi rodzice i Charlotte, chcieli wychować nas na złe charaktery-to mówiąc roześmiała się czarująco-nasi bracia pojechali do Hogwartu, bo byli takimi głąbami, że rodzice nic ich by nie nauczyli. A my zostałyśmy w domach i rodzice nas uczyli tylko czarnej magii, więc po śmierci Voldka -znowu cudny śmiech-przysłali nas ty, byśmy się nauczyły, jak być dobrymi.
-To..fajnie. A w jakim domu jesteście?
-W Gryffindorze.
-Ja też!
Rozgadałyśmy się, po chwili dołączyła do nas Ginny i razem plotkowałyśmy i tańczyłyśmy, aż minęła cała dyskoteka. Poszłyście do swoich dormitoriów, szybko się wykąpałam, wskoczyłam w pidżamę, po czym zmorzył mnie sen..
czwartek, 14 lipca 2016
Rozdział 6-Awantura z Ronem, dziwny Malfoy i szaleńcze zakupy.
Hejka!! Myślałam, że rozdział będzie dłuższy, no ale z powodu wakacji cierpię na brak czasu i weny. No
i ...OMG! Jest was już ponad 700 i ciągle przybywa! Nigdy nie przypuszczałam, że ten blog zdobędzie taką popularność, w ogóle nie wiedziałam, czy ktoś dalej czyta dramione, a tu proszę!!! DZIĘKUJĘ!!! I przepraszam, że tak długo nie było rozdziału :( . Przepraszam za błędy i powtórzenia. Życzę miłej lektury!
**********************************************************************************
Wpatrywałam się z osłupieniem w postać, która stała przede mną. Jak on śmiał tu przyjechać?!
-Ron, mówiłam ci, że chce odpocząć!! Przede wszystkim od ciebie!!!!!!!!!!
- Wiem, Mionka, ale może chciałabyś do mnie wrócić?
-Weź się wypchaj!-krzyknęłam nieźle wkurzona.
-Odwal się od mojej dziewczyny, wiewiórko.-usłyszałam głos Draco. Czułam jednocześnie złość i ulgę. Może ten palant (czytaj:Ron) się wreszcie odwali, ale ja nie jestem dziewczyną pana Fretki xD. Postanowiłam zignorować ten fakt i mijając Rudego, przylgnęłam do Malfoy'a i obdarowałam go pocałunkiem szybkim, ale namiętnym. Niech Weasley poczuje, co stracił.
-Tylko nikomu nie mów...-szepnęłam pochylając się w stronę Rona i śmiejąc się cicho, położyłam palec na ustach gestem nakazującym milczenie. Złapałam Draco za rękę, pociągnęłam go do swojego pokoju i puściłam filmik z odgłosami całowania. Byłam pewna, że Rudy podsłuchuje. uśmiechnęłam się, wyłączyłam filmik i ściągnęłam bluzkę, poczochrałam sobie włosy i odcisnęłam kilka razy swoje usta na policzku, szyi i czole mojego ,,chłopaka". Rozmazałam sobie szminkę i otworzyłam drzwi na oścież, żeby było widać nasze ,,stylizacje". Wypchnęłam Draco i udając, że sapię, powiedziałam tylko:
-Wieczorem.-i zamknęłam oczy. Nieco zdziwiona moją spontanicznością i pomysłowością uwaliłam się na łóżku. Przetransmutowałam sobie czystą kartkę ze szkicownika w paczkę solonych czpisów. Weszłam na moim lapku w yt i kliknęłam piosenkę [Lady Pank-Stacja Warszawa]. Po chwili zamówiłam sobie na allegro to:
Oczywiście, te rzeczy brałam do Hogwartu, więc zamówiłam jeszcze to:
Od niechcenia spojrzałam na zegarek: 21:30?! Przesiedziałam przed lapkiem 5 godzin! Zmęczona powlokłam się do łazienki, wzięłam zimny prysznic i ubrałam się w cieplutką piżamkę. Położyłam się do łóżka. Zmęczona, ale zadowolona z dzisiejszego dnia i zakupów, odpłynęłam do krainy Morfeusz, choć nie powiem, męczyła mnie myśl, że wydałam na zakupy w internecie ponad 25 tysi. Ta...
i ...OMG! Jest was już ponad 700 i ciągle przybywa! Nigdy nie przypuszczałam, że ten blog zdobędzie taką popularność, w ogóle nie wiedziałam, czy ktoś dalej czyta dramione, a tu proszę!!! DZIĘKUJĘ!!! I przepraszam, że tak długo nie było rozdziału :( . Przepraszam za błędy i powtórzenia. Życzę miłej lektury!
**********************************************************************************
Wpatrywałam się z osłupieniem w postać, która stała przede mną. Jak on śmiał tu przyjechać?!
-Ron, mówiłam ci, że chce odpocząć!! Przede wszystkim od ciebie!!!!!!!!!!
- Wiem, Mionka, ale może chciałabyś do mnie wrócić?
-Weź się wypchaj!-krzyknęłam nieźle wkurzona.
-Odwal się od mojej dziewczyny, wiewiórko.-usłyszałam głos Draco. Czułam jednocześnie złość i ulgę. Może ten palant (czytaj:Ron) się wreszcie odwali, ale ja nie jestem dziewczyną pana Fretki xD. Postanowiłam zignorować ten fakt i mijając Rudego, przylgnęłam do Malfoy'a i obdarowałam go pocałunkiem szybkim, ale namiętnym. Niech Weasley poczuje, co stracił.
-Tylko nikomu nie mów...-szepnęłam pochylając się w stronę Rona i śmiejąc się cicho, położyłam palec na ustach gestem nakazującym milczenie. Złapałam Draco za rękę, pociągnęłam go do swojego pokoju i puściłam filmik z odgłosami całowania. Byłam pewna, że Rudy podsłuchuje. uśmiechnęłam się, wyłączyłam filmik i ściągnęłam bluzkę, poczochrałam sobie włosy i odcisnęłam kilka razy swoje usta na policzku, szyi i czole mojego ,,chłopaka". Rozmazałam sobie szminkę i otworzyłam drzwi na oścież, żeby było widać nasze ,,stylizacje". Wypchnęłam Draco i udając, że sapię, powiedziałam tylko:
-Wieczorem.-i zamknęłam oczy. Nieco zdziwiona moją spontanicznością i pomysłowością uwaliłam się na łóżku. Przetransmutowałam sobie czystą kartkę ze szkicownika w paczkę solonych czpisów. Weszłam na moim lapku w yt i kliknęłam piosenkę [Lady Pank-Stacja Warszawa]. Po chwili zamówiłam sobie na allegro to:
Oczywiście, te rzeczy brałam do Hogwartu, więc zamówiłam jeszcze to:
Od niechcenia spojrzałam na zegarek: 21:30?! Przesiedziałam przed lapkiem 5 godzin! Zmęczona powlokłam się do łazienki, wzięłam zimny prysznic i ubrałam się w cieplutką piżamkę. Położyłam się do łóżka. Zmęczona, ale zadowolona z dzisiejszego dnia i zakupów, odpłynęłam do krainy Morfeusz, choć nie powiem, męczyła mnie myśl, że wydałam na zakupy w internecie ponad 25 tysi. Ta...
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Nowy blog!!!
Od Was jeszcze nie odejdę, ale mam pomysł na nowego bloga. Mój pierwszy wpis?? Bohaterowie!!! Oto link: [Świat Alex]. Pozdrawiam!
(na tapetkę!)
martiiska_bam
(na tapetkę!)
martiiska_bam
sobota, 21 maja 2016
Rozdział 5-Nudny dzień i dziwny gość.
Ja nie mogę! Nigdy nie będę umiała wyrazić słowami swojej wdzięczności za to, że powstał blog Dramione: [Dramione-Legendarna_Nienawiść], bo to dzięki temu blogowi założyłam swój, o czym marzyłam od dawna... To dzięki Aries kaa (jej dedykuję cały rozdział) czytacie mojego bloga i jest Was już 332!!!!!!! Zapraszam na nowy rozdział, pisany na spontana, jak wszystkie. I proszę, komentujcie, bo mam już tyle wyświetleń i chyba ani jednego komentarza!!! Przepraszam za błędy i powtórzenia!
**************************************************************************
Siedziałam od ponad godziny w miękkim fotelu, podziwiając widoki za oknem, popijając gorącą czekoladę i zastanawiając się ,, Po cholerę poszłam wczoraj z Malfoy'em na plażę!!" Jako, że było zimno, a za oknem szalały straszliwa burza, ulewne deszcze i wichura, ubrałam się w:
Nie zrobiłam makijażu, a włosy uczesałam w:
Paznokietki pomalowałam takim nudnym kolorem:
Siedziałam i rozmyślałam nad Malfoy'em. Wzięłam do ręki szkicownik i ołówek, lecz telefon przeszkodził mi w rysowaniu. Spojrzałam na telefon. To mama, dzwoniła na Skype'a. Siląc się na uśmiech, odebrałam.
-Mioneczka! Cześć córeczko, co u ciebie?
-Cześć, mamo. dobrze.
-A jak pogoda dopisuje?
-Wcześniej było super, ale teraz pada. A u was?
-U nas dobrze, słonecznie. Widzę, że masz smutną minkę. Co się stało??
-Nic.-mama i tak zawsze wiedziała, kiedy kłamię.
-Kłamiesz-a nie mówiłam??
-Ech, no bo...-i opowiedziałam jej całą historię z wczorajszego dnia.
-To dziwne, córciu. Och, ktoś przyszedł, to pewnie tata, dam mu obiad. Papa! Kochamy cię!
-Ja was też. Pa!
Nie miałam co z sobą zrobić, więc wzięłam książkę, którą ze sobą wzięłam, i zaczęłam czytać:
Veronica Roth-Niezgodna, tom I
,,W moim domu jest jedno lustro. Za przesuwanym panelem, w korytarzu na piętrze. Nasza frakcja pozwala mi stawać przed nim drugiego dnia każdego trzeciego miesiąca, tego dnia kiedy matka obcina mi włosy.Siedzę na stołku, a ona stoi za mną z nożyczkami i strzyże. Kosmyki spadają na podłogę martwym, jasnym kręgiem.Kiedy kończy, odgarnia mi włosy z twarzy i skręca w węzeł. Widzę jej spokój i skupienie. Ma dużą wprawę w sztuce wyrzekania się siebie. O sobie nie mogę tego powiedzieć.Ukradkiem zerkam na swoje odbicie, kiedy matka nie patrzy. Nie z próżności, tylko z ciekawości. Wygląd człowieka może się bardzo zmienić przez trzy miesiące.Odbicie pokazuje wąską twarz, duże okrągłe oczy i długi cienki nos – wciąż wyglądam jak mała dziewczynka, chociaż niedawno, w ciągu ostatnich kilku miesięcy, stałam się szesnastolatką. Inne frakcje obchodzą urodziny, ale my nie. To byłoby pobłażanie sobie.– Gotowe – oznajmia matka i upina kok. Łapie moje spojrzenie w lustrze. Już za późno, żeby odwrócić wzrok, ale zamiast mnie skarcić, uśmiecha się do naszego odbicia. Lekko marszczę brwi. Dlaczego nie daje mi reprymendy za to, że się sobie przyglądam? – A więc dziś jest ten dzień – mówi.– Tak – odpowiadam.– Denerwujesz się?Przez chwilę wpatruję się sobie w oczy. Dziś jest dzień testu przynależności, który pokaże mi, do której z pięciu frakcji pasuję. A jutro, na Ceremonii Wyboru, zdecyduję, do której wstąpię. Zdecyduję o moim dalszym życiu. Zdecyduję, czy zostanę z rodziną, czy ją opuszczę.– Nie. Testy wcale nie muszą zmieniać naszych wyborów.– Racja. – Uśmiecha się. – Chodźmy na śniadanie.– Dziękuję. Za obcięcie włosów.Całuje mnie w policzek i zasuwa panel na lustro. Myślę, że w innym świecie moja matka byłaby piękna. Jej ciało pod szarą szatą jest smukłe. Ma wysokie kości policzkowe i długie rzęsy, a kiedy na noc rozpuszcza włosy, spływają falami na ramiona. Jednak w Altruizmie musi ukrywać urodę.Idziemy razem do kuchni. W takie poranki, kiedy mój brat robi śniadanie, ojciec czyta gazetę i głaszcze mnie po włosach, a matka, nucąc pod nosem, sprząta ze stołu – właśnie w takie poranki czuję największe wyrzuty sumienia, że chcę ich opuścić.Autobus śmierdzi spalinami. Za każdym razem, kiedy podskakuje na wybojach, rzuca mną na boki, chociaż trzymam się siedzenia.Caleb, mój starszy brat, stoi w przejściu i trzyma się poręczy nad głową. Nie jesteśmy podobni. Ma ciemne włosy i orli nos ojca, zielone oczy i dołki w policzkach matki. Kiedy był młodszy, takie połączenie wyglądało dziwnie, ale teraz do niego pasuje. Jestem pewna, że gdyby nie należał do Altruizmu, dziewczyny w szkole by się za nim oglądały.Odziedziczył też talent matki do wyrzekania się siebie. Bez namysłu ustąpił miejsca jakiemuś nadętemu Prawemu.Prawy nosi czarny garnitur i biały krawat – typowy strój Prawości. Ich frakcja ceni uczciwość, a prawdę widzą czarno-białą, dlatego tak się ubierają.Im bliżej centrum miasta, tym domy stoją bliżej siebie, a ulice są równiejsze. Budynek, który kiedyś nazywał się Sears Tower – my mówimy o nim Baza – wyrasta z mgły; czarna kolumna na tle horyzontu. Autobus przejeżdża pod wiaduktem kolejowym. Nigdy nie byłam w pociągu, chociaż jeżdżą bez przerwy, a tory są wszędzie. Tylko Nieustraszeni nimi podróżują.Pięć lat temu budowlańcy z Altruizmu na ochotnika wymienili nawierzchnię niektórych dróg. Zaczęli od centrum i posuwali się ku przedmieściom, aż zabrakło im materiałów. Tam, gdzie mieszkam, ulice wciąż są popękane i dziurawe i niebezpiecznie po nich jeździć. Ale i tak nie mamy samochodu.Caleb ma łagodny wyraz twarzy, kiedy autobus trzęsie się i podskakuje. Gdy ściska poręcz, żeby utrzymać równowagę, szara szata zsuwa mu się z ramienia. Ciągle rusza oczami – stąd wiem, że przygląda się ludziom dookoła. Stara się widzieć tylko ich i zapomnieć o sobie. Prawi cenią uczciwość, a my – pełne oddanie.Autobus zatrzymuje się pod szkołą. Wstaję i szybko mijam Prawego. Łapię Caleba za ramię, kiedy potykam się o buty tamtego. Mam za długie nogawki, a nigdy nie poruszałam się z wdziękiem.Są trzy szkoły w mieście: Niższe Poziomy, Średnie Poziomy i Wyższe Poziomy. Wyższe Poziomy jest najstarsza. Jak wszystkie inne budynki wokół, jest ze szkła i stali. Przed nią stoi duża metalowa rzeźba, na którą Nieustraszeni wspinają się po lekcjach i podpuszczają się, kto wejdzie wyżej. W zeszłym roku widziałam, jak jeden spadł i złamał nogę. To ja pobiegłam wtedy po pielęgniarkę.– Dzisiaj test przynależności – mówię. Caleb jest starszy o niecały rok, więc jesteśmy w tej samej klasie.Kiwa głową, wchodzimy głównym wejściem. I nagle spinają mi się mięśnie. Wyczuwam atmosferę zachłanności, jakby każdy szesnastolatek chciał z ostatniego dnia tutaj wchłonąć ile się da. Możliwe, że po Ceremonii Wyboru już nigdy nie będziemy chodzić po tych korytarzach – bo kiedy wybierzemy, naszą dalszą nauką zajmą się nowe frakcje.Dzisiaj lekcje mamy o połowę krótsze, więc zaliczymy wszystkie do lunchu. Po nim zaczną się testy. Już teraz serce bije mi szybciej.– Czy ty w ogóle się nie przejmujesz, co ci powiedzą? – pytam Caleba.Zatrzymujemy się na rozgałęzieniu korytarza. Brat zaraz pójdzie w jedną stronę, na wyższą matematykę, a ja w drugą, na historię frakcji.Unosi brwi.– A ty?Mogłabym mu odpowiedzieć, że już od tygodni martwię się, co pokaże mi test – Altruizm, Prawość, Erudycję, Serdeczność czy Nieustraszoność.Ale tylko uśmiecham się i mówię:
– Wcale nie.On też się uśmiecha.
– No to… miłego dnia.Przygryzam dolną wargę i idę na historię frakcji. Caleb nigdy nie odpowiada na moje pytania.Korytarze są ciasne, choć dzięki światłu, które wpada przez okna, wydają się większe; w naszym wieku to jedyne miejsce, gdzie spotykają się różne frakcje. Dzisiaj w tłumie uczniów króluje nowy rodzaj energii: szaleństwo ostatniego dnia.Dziewczyna z długimi kręconymi włosami krzyczy mi prosto w ucho „Cześć” i macha do stojącej daleko koleżanki. Rękawem kurtki dostaję w policzek. Potem popycha mnie jakiś Erudyta w niebieskim swetrze.
Tracę równowagę, twardo upadam na podłogę.– Z drogi, Sztywniaczko – rzuca i idzie dalej.Czuję, jak pieką mnie policzki. Wstaję, otrzepuję się. Kiedy upadłam, kilka osób się zatrzymało, ale nikt mi nie pomógł. Odprowadzają mnie spojrzeniami do końca korytarza.Takie rzeczy zdarzają się członkom mojej frakcji już od miesięcy. Erudycja puszcza artykuły źle mówiące o Altruizmie, co zaczęło wpływać na to, jak traktuje się nas w szkole. Szare ubranie, prosta fryzura i skromne zachowanie mają sprawić, że łatwiej zapomnę o sobie samej, a wszyscy inni zapomną o mnie. Ale teraz robią ze mnie cel.
Zatrzymuję się przy oknie w skrzydle E i czekam na Nieustraszonych. Robię tak co rano. Dokładnie o siódmej dwadzieścia pięć Nieustraszeni udowadniają, że są odważni, wyskakując z jadącego pociągu.Ojciec mówi o Nieustraszonych „łobuzy”. Noszą kolczyki, tatuaże, ubierają się na czarno. Ich główne zadanie to pilnować ogrodzenia wokół naszego miasta. Przed czym – nie wiem.Powinni wprawiać mnie w zakłopotanie. Powinnam się dziwić, że odwaga, cecha ceniona przez nich najwyżej, ma coś wspólnego z kolczykiem w nosie. A jednak nie mogę oderwać od nich wzroku.Słychać gwizd pociągu, dźwięk odbija się echem w mojej piersi. Reflektor z przodu miga, kiedy pociąg pędem mija szkołę i zgrzyta na żelaznych szynach. Z kilku ostatnich wagonów wyskakuje chmara chłopców i dziewczyn w ciemnych ubraniach. Jedni upadają, turlają się, inni się zataczają, przechodzą kilka kroków i odzyskują równowagę. Jakiś chłopak ze śmiechem obejmuje dziewczynę.Oglądanie ich to taki mój głupi zwyczaj. Odwracam się od okna i przeciskam przez tłum do sali, w której mam lekcje historii frakcji."*
Czytając, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Nie wiem też, ile spałam. Obudził mnie dzwonek do drzwi.
Gdy je otworzyłam, mało nie zemdlałam.
-Co ty tu robisz?!
Pewnie teraz zachodzicie w głowę, kto taki odwiedził Mionę w hotelu? Tego dowiecie się w następnym rozdziale, który pokaże się już niebawem.
P.S. Jedyny e-book, który znalazłam za darmo, jest tu: [Chomikuj.pl], lecz niestety może on wywołać niechciane wirusy, lub może przyciągnąć do nas moderatorów, itp. dlatego plik trzeba usunąć w ciągu 24h
(co nie znaczy, że nie można go skopiować i otworzyć na wordzie, i tak sobie czytać xd)! Zresztą, jest tam wszystko napisane. Jakbyście znali inne, lepsze i nie poza prawem strony z darmowymi e-bookami, to proszę o link w komentarzu.
*fragment pierwszego rozdziału powieści Veroniki Roth, pt ,,Niezgodna"
**************************************************************************
Siedziałam od ponad godziny w miękkim fotelu, podziwiając widoki za oknem, popijając gorącą czekoladę i zastanawiając się ,, Po cholerę poszłam wczoraj z Malfoy'em na plażę!!" Jako, że było zimno, a za oknem szalały straszliwa burza, ulewne deszcze i wichura, ubrałam się w:
Nie zrobiłam makijażu, a włosy uczesałam w:
Paznokietki pomalowałam takim nudnym kolorem:
Siedziałam i rozmyślałam nad Malfoy'em. Wzięłam do ręki szkicownik i ołówek, lecz telefon przeszkodził mi w rysowaniu. Spojrzałam na telefon. To mama, dzwoniła na Skype'a. Siląc się na uśmiech, odebrałam.
-Mioneczka! Cześć córeczko, co u ciebie?
-Cześć, mamo. dobrze.
-A jak pogoda dopisuje?
-Wcześniej było super, ale teraz pada. A u was?
-U nas dobrze, słonecznie. Widzę, że masz smutną minkę. Co się stało??
-Nic.-mama i tak zawsze wiedziała, kiedy kłamię.
-Kłamiesz-a nie mówiłam??
-Ech, no bo...-i opowiedziałam jej całą historię z wczorajszego dnia.
-To dziwne, córciu. Och, ktoś przyszedł, to pewnie tata, dam mu obiad. Papa! Kochamy cię!
-Ja was też. Pa!
Nie miałam co z sobą zrobić, więc wzięłam książkę, którą ze sobą wzięłam, i zaczęłam czytać:
Veronica Roth-Niezgodna, tom I
,,W moim domu jest jedno lustro. Za przesuwanym panelem, w korytarzu na piętrze. Nasza frakcja pozwala mi stawać przed nim drugiego dnia każdego trzeciego miesiąca, tego dnia kiedy matka obcina mi włosy.Siedzę na stołku, a ona stoi za mną z nożyczkami i strzyże. Kosmyki spadają na podłogę martwym, jasnym kręgiem.Kiedy kończy, odgarnia mi włosy z twarzy i skręca w węzeł. Widzę jej spokój i skupienie. Ma dużą wprawę w sztuce wyrzekania się siebie. O sobie nie mogę tego powiedzieć.Ukradkiem zerkam na swoje odbicie, kiedy matka nie patrzy. Nie z próżności, tylko z ciekawości. Wygląd człowieka może się bardzo zmienić przez trzy miesiące.Odbicie pokazuje wąską twarz, duże okrągłe oczy i długi cienki nos – wciąż wyglądam jak mała dziewczynka, chociaż niedawno, w ciągu ostatnich kilku miesięcy, stałam się szesnastolatką. Inne frakcje obchodzą urodziny, ale my nie. To byłoby pobłażanie sobie.– Gotowe – oznajmia matka i upina kok. Łapie moje spojrzenie w lustrze. Już za późno, żeby odwrócić wzrok, ale zamiast mnie skarcić, uśmiecha się do naszego odbicia. Lekko marszczę brwi. Dlaczego nie daje mi reprymendy za to, że się sobie przyglądam? – A więc dziś jest ten dzień – mówi.– Tak – odpowiadam.– Denerwujesz się?Przez chwilę wpatruję się sobie w oczy. Dziś jest dzień testu przynależności, który pokaże mi, do której z pięciu frakcji pasuję. A jutro, na Ceremonii Wyboru, zdecyduję, do której wstąpię. Zdecyduję o moim dalszym życiu. Zdecyduję, czy zostanę z rodziną, czy ją opuszczę.– Nie. Testy wcale nie muszą zmieniać naszych wyborów.– Racja. – Uśmiecha się. – Chodźmy na śniadanie.– Dziękuję. Za obcięcie włosów.Całuje mnie w policzek i zasuwa panel na lustro. Myślę, że w innym świecie moja matka byłaby piękna. Jej ciało pod szarą szatą jest smukłe. Ma wysokie kości policzkowe i długie rzęsy, a kiedy na noc rozpuszcza włosy, spływają falami na ramiona. Jednak w Altruizmie musi ukrywać urodę.Idziemy razem do kuchni. W takie poranki, kiedy mój brat robi śniadanie, ojciec czyta gazetę i głaszcze mnie po włosach, a matka, nucąc pod nosem, sprząta ze stołu – właśnie w takie poranki czuję największe wyrzuty sumienia, że chcę ich opuścić.Autobus śmierdzi spalinami. Za każdym razem, kiedy podskakuje na wybojach, rzuca mną na boki, chociaż trzymam się siedzenia.Caleb, mój starszy brat, stoi w przejściu i trzyma się poręczy nad głową. Nie jesteśmy podobni. Ma ciemne włosy i orli nos ojca, zielone oczy i dołki w policzkach matki. Kiedy był młodszy, takie połączenie wyglądało dziwnie, ale teraz do niego pasuje. Jestem pewna, że gdyby nie należał do Altruizmu, dziewczyny w szkole by się za nim oglądały.Odziedziczył też talent matki do wyrzekania się siebie. Bez namysłu ustąpił miejsca jakiemuś nadętemu Prawemu.Prawy nosi czarny garnitur i biały krawat – typowy strój Prawości. Ich frakcja ceni uczciwość, a prawdę widzą czarno-białą, dlatego tak się ubierają.Im bliżej centrum miasta, tym domy stoją bliżej siebie, a ulice są równiejsze. Budynek, który kiedyś nazywał się Sears Tower – my mówimy o nim Baza – wyrasta z mgły; czarna kolumna na tle horyzontu. Autobus przejeżdża pod wiaduktem kolejowym. Nigdy nie byłam w pociągu, chociaż jeżdżą bez przerwy, a tory są wszędzie. Tylko Nieustraszeni nimi podróżują.Pięć lat temu budowlańcy z Altruizmu na ochotnika wymienili nawierzchnię niektórych dróg. Zaczęli od centrum i posuwali się ku przedmieściom, aż zabrakło im materiałów. Tam, gdzie mieszkam, ulice wciąż są popękane i dziurawe i niebezpiecznie po nich jeździć. Ale i tak nie mamy samochodu.Caleb ma łagodny wyraz twarzy, kiedy autobus trzęsie się i podskakuje. Gdy ściska poręcz, żeby utrzymać równowagę, szara szata zsuwa mu się z ramienia. Ciągle rusza oczami – stąd wiem, że przygląda się ludziom dookoła. Stara się widzieć tylko ich i zapomnieć o sobie. Prawi cenią uczciwość, a my – pełne oddanie.Autobus zatrzymuje się pod szkołą. Wstaję i szybko mijam Prawego. Łapię Caleba za ramię, kiedy potykam się o buty tamtego. Mam za długie nogawki, a nigdy nie poruszałam się z wdziękiem.Są trzy szkoły w mieście: Niższe Poziomy, Średnie Poziomy i Wyższe Poziomy. Wyższe Poziomy jest najstarsza. Jak wszystkie inne budynki wokół, jest ze szkła i stali. Przed nią stoi duża metalowa rzeźba, na którą Nieustraszeni wspinają się po lekcjach i podpuszczają się, kto wejdzie wyżej. W zeszłym roku widziałam, jak jeden spadł i złamał nogę. To ja pobiegłam wtedy po pielęgniarkę.– Dzisiaj test przynależności – mówię. Caleb jest starszy o niecały rok, więc jesteśmy w tej samej klasie.Kiwa głową, wchodzimy głównym wejściem. I nagle spinają mi się mięśnie. Wyczuwam atmosferę zachłanności, jakby każdy szesnastolatek chciał z ostatniego dnia tutaj wchłonąć ile się da. Możliwe, że po Ceremonii Wyboru już nigdy nie będziemy chodzić po tych korytarzach – bo kiedy wybierzemy, naszą dalszą nauką zajmą się nowe frakcje.Dzisiaj lekcje mamy o połowę krótsze, więc zaliczymy wszystkie do lunchu. Po nim zaczną się testy. Już teraz serce bije mi szybciej.– Czy ty w ogóle się nie przejmujesz, co ci powiedzą? – pytam Caleba.Zatrzymujemy się na rozgałęzieniu korytarza. Brat zaraz pójdzie w jedną stronę, na wyższą matematykę, a ja w drugą, na historię frakcji.Unosi brwi.– A ty?Mogłabym mu odpowiedzieć, że już od tygodni martwię się, co pokaże mi test – Altruizm, Prawość, Erudycję, Serdeczność czy Nieustraszoność.Ale tylko uśmiecham się i mówię:
– Wcale nie.On też się uśmiecha.
– No to… miłego dnia.Przygryzam dolną wargę i idę na historię frakcji. Caleb nigdy nie odpowiada na moje pytania.Korytarze są ciasne, choć dzięki światłu, które wpada przez okna, wydają się większe; w naszym wieku to jedyne miejsce, gdzie spotykają się różne frakcje. Dzisiaj w tłumie uczniów króluje nowy rodzaj energii: szaleństwo ostatniego dnia.Dziewczyna z długimi kręconymi włosami krzyczy mi prosto w ucho „Cześć” i macha do stojącej daleko koleżanki. Rękawem kurtki dostaję w policzek. Potem popycha mnie jakiś Erudyta w niebieskim swetrze.
Tracę równowagę, twardo upadam na podłogę.– Z drogi, Sztywniaczko – rzuca i idzie dalej.Czuję, jak pieką mnie policzki. Wstaję, otrzepuję się. Kiedy upadłam, kilka osób się zatrzymało, ale nikt mi nie pomógł. Odprowadzają mnie spojrzeniami do końca korytarza.Takie rzeczy zdarzają się członkom mojej frakcji już od miesięcy. Erudycja puszcza artykuły źle mówiące o Altruizmie, co zaczęło wpływać na to, jak traktuje się nas w szkole. Szare ubranie, prosta fryzura i skromne zachowanie mają sprawić, że łatwiej zapomnę o sobie samej, a wszyscy inni zapomną o mnie. Ale teraz robią ze mnie cel.
Zatrzymuję się przy oknie w skrzydle E i czekam na Nieustraszonych. Robię tak co rano. Dokładnie o siódmej dwadzieścia pięć Nieustraszeni udowadniają, że są odważni, wyskakując z jadącego pociągu.Ojciec mówi o Nieustraszonych „łobuzy”. Noszą kolczyki, tatuaże, ubierają się na czarno. Ich główne zadanie to pilnować ogrodzenia wokół naszego miasta. Przed czym – nie wiem.Powinni wprawiać mnie w zakłopotanie. Powinnam się dziwić, że odwaga, cecha ceniona przez nich najwyżej, ma coś wspólnego z kolczykiem w nosie. A jednak nie mogę oderwać od nich wzroku.Słychać gwizd pociągu, dźwięk odbija się echem w mojej piersi. Reflektor z przodu miga, kiedy pociąg pędem mija szkołę i zgrzyta na żelaznych szynach. Z kilku ostatnich wagonów wyskakuje chmara chłopców i dziewczyn w ciemnych ubraniach. Jedni upadają, turlają się, inni się zataczają, przechodzą kilka kroków i odzyskują równowagę. Jakiś chłopak ze śmiechem obejmuje dziewczynę.Oglądanie ich to taki mój głupi zwyczaj. Odwracam się od okna i przeciskam przez tłum do sali, w której mam lekcje historii frakcji."*
Czytając, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Nie wiem też, ile spałam. Obudził mnie dzwonek do drzwi.
Gdy je otworzyłam, mało nie zemdlałam.
-Co ty tu robisz?!
Pewnie teraz zachodzicie w głowę, kto taki odwiedził Mionę w hotelu? Tego dowiecie się w następnym rozdziale, który pokaże się już niebawem.
P.S. Jedyny e-book, który znalazłam za darmo, jest tu: [Chomikuj.pl], lecz niestety może on wywołać niechciane wirusy, lub może przyciągnąć do nas moderatorów, itp. dlatego plik trzeba usunąć w ciągu 24h
(co nie znaczy, że nie można go skopiować i otworzyć na wordzie, i tak sobie czytać xd)! Zresztą, jest tam wszystko napisane. Jakbyście znali inne, lepsze i nie poza prawem strony z darmowymi e-bookami, to proszę o link w komentarzu.
*fragment pierwszego rozdziału powieści Veroniki Roth, pt ,,Niezgodna"
poniedziałek, 2 maja 2016
Rozdział 4-Dzień z Draco
Siemka kochani! Dzięki majówce mam teraz dużo czasu, ale piszę
wieczorami, bo w dzień jestem na dworze. Pogoda wyśmienita, cieplutko,
chociaż jest zimny wiatr. Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem,
który, mam nadzieję, się Wam spodoba. Jeśli chcielibyście mnie lepiej
poznać-mój instagram : [Instagram-też-go-masz?].Przepraszam za błędy.
******************************************
Hermiona obudziła się następnego ranka wypoczęta i w wyśmienitym humorze. Szybkim ruchem wyskoczyła spod kołdry i poszła do łazienki. Wzięła przysznic, umalowała się:
Ubrała się w:
I obowiązkowo kolorowa fryzura:
Jeszcze nakładka:
I gotowe.Postanowiła spędzić dzień na plaży, dlatego wzięła 10 naleśników z dżemem truskawkowym, dwie butelki mirindy i jedną zwykłej wody, książki, telefon z ładowarką przenośną, ręcznik, klapki i strój:
Gdy schodziła do hallu, szukała Malfoy'a wzrokiem. Gdy go ujrzała, szczęka jej opadła. Siedział przy fontannie bez koszulki i patrzył się na nią z tym swoim uśmieszkiem. Wiedziała, że jest przystojny, ale... Zatkało ją:
On, jakby nigdy nic, przechodząc obok niej, szepnął jej do ucha:
-Zamknij, bo ci mucha wleci.
Ona, gdy już się wybudziła z transu, popatrzyła na niego kpiącym wzrokiem.
-Wiesz, gdybyś wreszcie przestał zajmować się tylko sobą, domyśliłbyś się, że zachwycam si,ę fontanną, nie tobą.
-Wypraszam sobie. Jestem główną atrakcją w tum hotelu. Po za tym... I tak wiem swoje.
-Możesz sobie pomarzyć.- Gdy już miał odchodzić, złapała go za rękę.
-Przepraszam. Mogę o coś zapytać?
Spojrzał na nią z wyczekującym wzrokiem. A ona nagle zmieniła swe zamiary.
-Idę na plażę, pójdziesz ze mną?
On, kompletnie zszokowany jej pytaniem, odpowiedział tylko:
-Ok, zaczekasz? Muszę się spakować.
Uśmiechnęła się do niego.
-No jasne.
Po chwili wyszedł z wody i bezszelestnie podszedł do niej od tyłu. Zamierzał ją wystraszyć, ale zobaczył, że coś rysuje, zaciekawiła go.Spojrzał jej przez ramię i ujrzał:
Zupełnie, jakby patrzył w lustro. Zamierzał ją zdenerwować.
-I miałem rację! Bujasz się we mnie!-zawołał triumfującym tonem.
Hermiona tak się wystraszyła, że z pozycji leżącej w pół sekundy skoczyła w górę.
-Malfoy! Nigdy więcej mnie tak nie strasz! -I pod presją chwili wrzuciła go do wody z dwumetrowej skarpy. Draco zamierzał się z niej ponabijać, a że umiał doskonale nurkować, schował się w wodzie. Granger, wystraszona, że go utopiła, skoczyła ze skarpy i zaczęła wołać:
-Draco! Draco! Nie rób mi tego! - I się rozpłakała. Zaczęła tak rzewnie płakać, że zaczęło jej brakować tchu. Więc Draco wyskoczył z wody, a ona rzuciła się w jego ramiona i jeszcze bardziej się rozpłakała:
-Ty debilu-u ... Myślałam-am , że c-cię... u-u-utopiłam....
-Spokojnie, aż taki głupi nie jestem, żeby dać się utopić...-spoliczkowała go.
-Za co?!
-Wcale się w tobie nie bujam.-spoliczkowała go w drugi polik.
-A to za co?!
-A właśnie, że jesteś taki głupi. -A on, nie wiedząc czemu, pocałował ją. Oddała pocałunek. I całowali się, rękoma błądząc po swoim ciele. Długo, po szyje w morzu, ona jeszcze ze łzami w oczach.
Wrócili wieczorem do hotelu, trzymając się za ręce, wesoło rozmawiając. Gdy Draco odprowadził Mionę do pokoju, ona dała mu całusa w policzek. Oboje zasnęli szybko, zmęczeni wydarzeniami tego nietypowego dnia.
C.D.N.
******************************************
Hermiona obudziła się następnego ranka wypoczęta i w wyśmienitym humorze. Szybkim ruchem wyskoczyła spod kołdry i poszła do łazienki. Wzięła przysznic, umalowała się:
Ubrała się w:
I obowiązkowo kolorowa fryzura:
Jeszcze nakładka:
I gotowe.Postanowiła spędzić dzień na plaży, dlatego wzięła 10 naleśników z dżemem truskawkowym, dwie butelki mirindy i jedną zwykłej wody, książki, telefon z ładowarką przenośną, ręcznik, klapki i strój:
Gdy schodziła do hallu, szukała Malfoy'a wzrokiem. Gdy go ujrzała, szczęka jej opadła. Siedział przy fontannie bez koszulki i patrzył się na nią z tym swoim uśmieszkiem. Wiedziała, że jest przystojny, ale... Zatkało ją:
On, jakby nigdy nic, przechodząc obok niej, szepnął jej do ucha:
-Zamknij, bo ci mucha wleci.
Ona, gdy już się wybudziła z transu, popatrzyła na niego kpiącym wzrokiem.
-Wiesz, gdybyś wreszcie przestał zajmować się tylko sobą, domyśliłbyś się, że zachwycam si,ę fontanną, nie tobą.
-Wypraszam sobie. Jestem główną atrakcją w tum hotelu. Po za tym... I tak wiem swoje.
-Możesz sobie pomarzyć.- Gdy już miał odchodzić, złapała go za rękę.
-Przepraszam. Mogę o coś zapytać?
Spojrzał na nią z wyczekującym wzrokiem. A ona nagle zmieniła swe zamiary.
-Idę na plażę, pójdziesz ze mną?
On, kompletnie zszokowany jej pytaniem, odpowiedział tylko:
-Ok, zaczekasz? Muszę się spakować.
Uśmiechnęła się do niego.
-No jasne.
Po chwili wyszedł z wody i bezszelestnie podszedł do niej od tyłu. Zamierzał ją wystraszyć, ale zobaczył, że coś rysuje, zaciekawiła go.Spojrzał jej przez ramię i ujrzał:
Zupełnie, jakby patrzył w lustro. Zamierzał ją zdenerwować.
-I miałem rację! Bujasz się we mnie!-zawołał triumfującym tonem.
Hermiona tak się wystraszyła, że z pozycji leżącej w pół sekundy skoczyła w górę.
-Malfoy! Nigdy więcej mnie tak nie strasz! -I pod presją chwili wrzuciła go do wody z dwumetrowej skarpy. Draco zamierzał się z niej ponabijać, a że umiał doskonale nurkować, schował się w wodzie. Granger, wystraszona, że go utopiła, skoczyła ze skarpy i zaczęła wołać:
-Draco! Draco! Nie rób mi tego! - I się rozpłakała. Zaczęła tak rzewnie płakać, że zaczęło jej brakować tchu. Więc Draco wyskoczył z wody, a ona rzuciła się w jego ramiona i jeszcze bardziej się rozpłakała:
-Ty debilu-u ... Myślałam-am , że c-cię... u-u-utopiłam....
-Spokojnie, aż taki głupi nie jestem, żeby dać się utopić...-spoliczkowała go.
-Za co?!
-Wcale się w tobie nie bujam.-spoliczkowała go w drugi polik.
-A to za co?!
-A właśnie, że jesteś taki głupi. -A on, nie wiedząc czemu, pocałował ją. Oddała pocałunek. I całowali się, rękoma błądząc po swoim ciele. Długo, po szyje w morzu, ona jeszcze ze łzami w oczach.
Wrócili wieczorem do hotelu, trzymając się za ręce, wesoło rozmawiając. Gdy Draco odprowadził Mionę do pokoju, ona dała mu całusa w policzek. Oboje zasnęli szybko, zmęczeni wydarzeniami tego nietypowego dnia.
C.D.N.
niedziela, 1 maja 2016
Rozdział 3-Co się stało z Blaisem?
Siema Aniołeczki :) Dzisiaj 1 maja, myślę sobie, no cóż, zerknę na
liczbę wyświetleń. Patrzę-i nie wierzę, aż 123!!! Dziękuję!!! Jestem z Was niezwykle
dumna, w nagrodę nowy rozdział XD. Przepraszam za błędy i powtórzenia!
********************************************************
Obudziła się i spojrzała na sąsiednie łóżko. Blaise'a nigdzie nie było, a na jego rozrzuconej pościeli leżała koperta. Postanowiła później sprawdzić jej zawartość, a teraz poszła się umyć i ubrać w:
Jednym machnięciem różdżki zrobiła tą fryzurę:
A wszystkie potrzebne rzeczy umieściła w tym plecaku:
Zjadła na śniadanie naleśniki z nutellą. Postanowiła wybrać się do Cropp'a i paru innych sklepów. Kupiła tam:
Weszła jeszcze do Starbucksa na kawę i postanowiła otworzyć list Zabiniego.
22 sierpnia, Półwysep Kalifornijski
Mionka!
Pojechałem do Gin, chodzę z nią od jakiegoś czasu. Nie gniewaj się na nią, że Ci nie powiedziała, ale powiedziałem, że jak komuś powie, to jej ukręcę łeb. A wiesz, ona mnie uwielbia! XD! Przepraszam, że Cię wczoraj tak naszedłem, nie miałem czasu wyjaśnić, o co chodzi z Malfoy'em. No więc, on uciekł z domu, zrzekł się spadku i... straciłem z nim kontakt. Gdybyś spróbowała proszę przemówić mu do rozumu, byłbym Ci ogromnie wdzięczny. A tu masz trochę szmalu za opiekę nad poszkodowanym XD. Niedługo znów napiszę do Cb/odwiedzę Cię. Ahoj szczurze lądowy!
Blaise Zabini
P.S. Wiesz Mionka, że jest taka mugolska bajka dla niemowlaków o takim samochodzie? Blaise i mega maszyny! A to niezłe! Moje imię jest kojarzone z czerwonym animowanym samochodem, co umie gadać!
Miona westchnęła uśmiechając się pod nosem, po czym zobaczyła ilość ,,trochę szmalu" od Blaise'a. 10 000 zł! Tylko dlaczego w mugolskich pieniądzach? Tego nie wiedziała. Złapała za czystą kartę, pióro i atrament i zaczęła pisać:
22 sierpnia, Półwysep Kalifornijski
Blaise!
Ty durniu, ile według Ciebie to ,,trochę szmalu''?! Dałeś mi 10 000 zł!!!Tylko dlaczego w mugolskich pieniądzach? Źle to napisałam. Skąd wytrzasnąłeś mugolską walutę? Nieważne. A co mam zrobić z Draco? Mam przemówić mu do rozumu, żeby co, wrócił do domu? Jak?! Odpowiedz!
Mionka G.
P.S. A z tym samochodem to nieźle.
P.S.2. Nie gniewam się na Gin.
Ostatnio kupiła sobie sowę, więc zapłaciła za kawę i poszła do hotelu. Przywiązała kopertę do nóżki Luny, bo tak nazwała swoją sowę i wysłała. Teraz pozostawało tylko czekać. Postanowiła naszkicować rysunek swojego zwierzęcia. Zrobiła to tak.... humorystycznie i prosto:
Coś niepokojąco długo nie dostawała odpowiedzi od Zabiniego. Przebrała się w tą piżamkę:
W końcu wycieńczona całodniowym łażeniem po sklepach, zasnęła.
C.D.N.
********************************************************
Obudziła się i spojrzała na sąsiednie łóżko. Blaise'a nigdzie nie było, a na jego rozrzuconej pościeli leżała koperta. Postanowiła później sprawdzić jej zawartość, a teraz poszła się umyć i ubrać w:
A wszystkie potrzebne rzeczy umieściła w tym plecaku:
Zjadła na śniadanie naleśniki z nutellą. Postanowiła wybrać się do Cropp'a i paru innych sklepów. Kupiła tam:
Weszła jeszcze do Starbucksa na kawę i postanowiła otworzyć list Zabiniego.
22 sierpnia, Półwysep Kalifornijski
Mionka!
Pojechałem do Gin, chodzę z nią od jakiegoś czasu. Nie gniewaj się na nią, że Ci nie powiedziała, ale powiedziałem, że jak komuś powie, to jej ukręcę łeb. A wiesz, ona mnie uwielbia! XD! Przepraszam, że Cię wczoraj tak naszedłem, nie miałem czasu wyjaśnić, o co chodzi z Malfoy'em. No więc, on uciekł z domu, zrzekł się spadku i... straciłem z nim kontakt. Gdybyś spróbowała proszę przemówić mu do rozumu, byłbym Ci ogromnie wdzięczny. A tu masz trochę szmalu za opiekę nad poszkodowanym XD. Niedługo znów napiszę do Cb/odwiedzę Cię. Ahoj szczurze lądowy!
Blaise Zabini
P.S. Wiesz Mionka, że jest taka mugolska bajka dla niemowlaków o takim samochodzie? Blaise i mega maszyny! A to niezłe! Moje imię jest kojarzone z czerwonym animowanym samochodem, co umie gadać!
Miona westchnęła uśmiechając się pod nosem, po czym zobaczyła ilość ,,trochę szmalu" od Blaise'a. 10 000 zł! Tylko dlaczego w mugolskich pieniądzach? Tego nie wiedziała. Złapała za czystą kartę, pióro i atrament i zaczęła pisać:
22 sierpnia, Półwysep Kalifornijski
Blaise!
Ty durniu, ile według Ciebie to ,,trochę szmalu''?! Dałeś mi 10 000 zł!!!
Mionka G.
P.S. A z tym samochodem to nieźle.
P.S.2. Nie gniewam się na Gin.
Ostatnio kupiła sobie sowę, więc zapłaciła za kawę i poszła do hotelu. Przywiązała kopertę do nóżki Luny, bo tak nazwała swoją sowę i wysłała. Teraz pozostawało tylko czekać. Postanowiła naszkicować rysunek swojego zwierzęcia. Zrobiła to tak.... humorystycznie i prosto:
Coś niepokojąco długo nie dostawała odpowiedzi od Zabiniego. Przebrała się w tą piżamkę:
W końcu wycieńczona całodniowym łażeniem po sklepach, zasnęła.
C.D.N.
Subskrybuj:
Posty (Atom)