Ja nie mogę! Nigdy nie będę umiała wyrazić słowami swojej wdzięczności za to, że powstał blog Dramione: [Dramione-Legendarna_Nienawiść], bo to dzięki temu blogowi założyłam swój, o czym marzyłam od dawna... To dzięki Aries kaa (jej dedykuję cały rozdział) czytacie mojego bloga i jest Was już 332!!!!!!! Zapraszam na nowy rozdział, pisany na spontana, jak wszystkie. I proszę, komentujcie, bo mam już tyle wyświetleń i chyba ani jednego komentarza!!! Przepraszam za błędy i powtórzenia!
**************************************************************************
Siedziałam od ponad godziny w miękkim fotelu, podziwiając widoki za oknem, popijając gorącą czekoladę i zastanawiając się ,, Po cholerę poszłam wczoraj z Malfoy'em na plażę!!" Jako, że było zimno, a za oknem szalały straszliwa burza, ulewne deszcze i wichura, ubrałam się w:
Nie zrobiłam makijażu, a włosy uczesałam w:
Paznokietki pomalowałam takim nudnym kolorem:
Siedziałam i rozmyślałam nad Malfoy'em. Wzięłam do ręki szkicownik i ołówek, lecz telefon przeszkodził mi w rysowaniu. Spojrzałam na telefon. To mama, dzwoniła na Skype'a. Siląc się na uśmiech, odebrałam.
-Mioneczka! Cześć córeczko, co u ciebie?
-Cześć, mamo. dobrze.
-A jak pogoda dopisuje?
-Wcześniej było super, ale teraz pada. A u was?
-U nas dobrze, słonecznie. Widzę, że masz smutną minkę. Co się stało??
-Nic.-mama i tak zawsze wiedziała, kiedy kłamię.
-Kłamiesz-a nie mówiłam??
-Ech, no bo...-i opowiedziałam jej całą historię z wczorajszego dnia.
-To dziwne, córciu. Och, ktoś przyszedł, to pewnie tata, dam mu obiad. Papa! Kochamy cię!
-Ja was też. Pa!
Nie miałam co z sobą zrobić, więc wzięłam książkę, którą ze sobą wzięłam, i zaczęłam czytać:
Veronica Roth-Niezgodna, tom I
,,W moim domu jest jedno lustro. Za przesuwanym panelem, w korytarzu na piętrze. Nasza frakcja pozwala mi stawać przed nim drugiego dnia każdego trzeciego miesiąca, tego dnia kiedy matka obcina mi włosy.Siedzę na stołku, a ona stoi za mną z nożyczkami i strzyże. Kosmyki spadają na podłogę martwym, jasnym kręgiem.Kiedy kończy, odgarnia mi włosy z twarzy i skręca w węzeł. Widzę jej spokój i skupienie. Ma dużą wprawę w sztuce wyrzekania się siebie. O sobie nie mogę tego powiedzieć.Ukradkiem zerkam na swoje odbicie, kiedy matka nie patrzy. Nie z próżności, tylko z ciekawości. Wygląd człowieka może się bardzo zmienić przez trzy miesiące.Odbicie pokazuje wąską twarz, duże okrągłe oczy i długi cienki nos – wciąż wyglądam jak mała dziewczynka, chociaż niedawno, w ciągu ostatnich kilku miesięcy, stałam się szesnastolatką. Inne frakcje obchodzą urodziny, ale my nie. To byłoby pobłażanie sobie.– Gotowe – oznajmia matka i upina kok. Łapie moje spojrzenie w lustrze. Już za późno, żeby odwrócić wzrok, ale zamiast mnie skarcić, uśmiecha się do naszego odbicia. Lekko marszczę brwi. Dlaczego nie daje mi reprymendy za to, że się sobie przyglądam? – A więc dziś jest ten dzień – mówi.– Tak – odpowiadam.– Denerwujesz się?Przez chwilę wpatruję się sobie w oczy. Dziś jest dzień testu przynależności, który pokaże mi, do której z pięciu frakcji pasuję. A jutro, na Ceremonii Wyboru, zdecyduję, do której wstąpię. Zdecyduję o moim dalszym życiu. Zdecyduję, czy zostanę z rodziną, czy ją opuszczę.– Nie. Testy wcale nie muszą zmieniać naszych wyborów.– Racja. – Uśmiecha się. – Chodźmy na śniadanie.– Dziękuję. Za obcięcie włosów.Całuje mnie w policzek i zasuwa panel na lustro. Myślę, że w innym świecie moja matka byłaby piękna. Jej ciało pod szarą szatą jest smukłe. Ma wysokie kości policzkowe i długie rzęsy, a kiedy na noc rozpuszcza włosy, spływają falami na ramiona. Jednak w Altruizmie musi ukrywać urodę.Idziemy razem do kuchni. W takie poranki, kiedy mój brat robi śniadanie, ojciec czyta gazetę i głaszcze mnie po włosach, a matka, nucąc pod nosem, sprząta ze stołu – właśnie w takie poranki czuję największe wyrzuty sumienia, że chcę ich opuścić.Autobus śmierdzi spalinami. Za każdym razem, kiedy podskakuje na wybojach, rzuca mną na boki, chociaż trzymam się siedzenia.Caleb, mój starszy brat, stoi w przejściu i trzyma się poręczy nad głową. Nie jesteśmy podobni. Ma ciemne włosy i orli nos ojca, zielone oczy i dołki w policzkach matki. Kiedy był młodszy, takie połączenie wyglądało dziwnie, ale teraz do niego pasuje. Jestem pewna, że gdyby nie należał do Altruizmu, dziewczyny w szkole by się za nim oglądały.Odziedziczył też talent matki do wyrzekania się siebie. Bez namysłu ustąpił miejsca jakiemuś nadętemu Prawemu.Prawy nosi czarny garnitur i biały krawat – typowy strój Prawości. Ich frakcja ceni uczciwość, a prawdę widzą czarno-białą, dlatego tak się ubierają.Im bliżej centrum miasta, tym domy stoją bliżej siebie, a ulice są równiejsze. Budynek, który kiedyś nazywał się Sears Tower – my mówimy o nim Baza – wyrasta z mgły; czarna kolumna na tle horyzontu. Autobus przejeżdża pod wiaduktem kolejowym. Nigdy nie byłam w pociągu, chociaż jeżdżą bez przerwy, a tory są wszędzie. Tylko Nieustraszeni nimi podróżują.Pięć lat temu budowlańcy z Altruizmu na ochotnika wymienili nawierzchnię niektórych dróg. Zaczęli od centrum i posuwali się ku przedmieściom, aż zabrakło im materiałów. Tam, gdzie mieszkam, ulice wciąż są popękane i dziurawe i niebezpiecznie po nich jeździć. Ale i tak nie mamy samochodu.Caleb ma łagodny wyraz twarzy, kiedy autobus trzęsie się i podskakuje. Gdy ściska poręcz, żeby utrzymać równowagę, szara szata zsuwa mu się z ramienia. Ciągle rusza oczami – stąd wiem, że przygląda się ludziom dookoła. Stara się widzieć tylko ich i zapomnieć o sobie. Prawi cenią uczciwość, a my – pełne oddanie.Autobus zatrzymuje się pod szkołą. Wstaję i szybko mijam Prawego. Łapię Caleba za ramię, kiedy potykam się o buty tamtego. Mam za długie nogawki, a nigdy nie poruszałam się z wdziękiem.Są trzy szkoły w mieście: Niższe Poziomy, Średnie Poziomy i Wyższe Poziomy. Wyższe Poziomy jest najstarsza. Jak wszystkie inne budynki wokół, jest ze szkła i stali. Przed nią stoi duża metalowa rzeźba, na którą Nieustraszeni wspinają się po lekcjach i podpuszczają się, kto wejdzie wyżej. W zeszłym roku widziałam, jak jeden spadł i złamał nogę. To ja pobiegłam wtedy po pielęgniarkę.– Dzisiaj test przynależności – mówię. Caleb jest starszy o niecały rok, więc jesteśmy w tej samej klasie.Kiwa głową, wchodzimy głównym wejściem. I nagle spinają mi się mięśnie. Wyczuwam atmosferę zachłanności, jakby każdy szesnastolatek chciał z ostatniego dnia tutaj wchłonąć ile się da. Możliwe, że po Ceremonii Wyboru już nigdy nie będziemy chodzić po tych korytarzach – bo kiedy wybierzemy, naszą dalszą nauką zajmą się nowe frakcje.Dzisiaj lekcje mamy o połowę krótsze, więc zaliczymy wszystkie do lunchu. Po nim zaczną się testy. Już teraz serce bije mi szybciej.– Czy ty w ogóle się nie przejmujesz, co ci powiedzą? – pytam Caleba.Zatrzymujemy się na rozgałęzieniu korytarza. Brat zaraz pójdzie w jedną stronę, na wyższą matematykę, a ja w drugą, na historię frakcji.Unosi brwi.– A ty?Mogłabym mu odpowiedzieć, że już od tygodni martwię się, co pokaże mi test – Altruizm, Prawość, Erudycję, Serdeczność czy Nieustraszoność.Ale tylko uśmiecham się i mówię:
– Wcale nie.On też się uśmiecha.
– No to… miłego dnia.Przygryzam dolną wargę i idę na historię frakcji. Caleb nigdy nie odpowiada na moje pytania.Korytarze są ciasne, choć dzięki światłu, które wpada przez okna, wydają się większe; w naszym wieku to jedyne miejsce, gdzie spotykają się różne frakcje. Dzisiaj w tłumie uczniów króluje nowy rodzaj energii: szaleństwo ostatniego dnia.Dziewczyna z długimi kręconymi włosami krzyczy mi prosto w ucho „Cześć” i macha do stojącej daleko koleżanki. Rękawem kurtki dostaję w policzek. Potem popycha mnie jakiś Erudyta w niebieskim swetrze.
Tracę równowagę, twardo upadam na podłogę.– Z drogi, Sztywniaczko – rzuca i idzie dalej.Czuję, jak pieką mnie policzki. Wstaję, otrzepuję się. Kiedy upadłam, kilka osób się zatrzymało, ale nikt mi nie pomógł. Odprowadzają mnie spojrzeniami do końca korytarza.Takie rzeczy zdarzają się członkom mojej frakcji już od miesięcy. Erudycja puszcza artykuły źle mówiące o Altruizmie, co zaczęło wpływać na to, jak traktuje się nas w szkole. Szare ubranie, prosta fryzura i skromne zachowanie mają sprawić, że łatwiej zapomnę o sobie samej, a wszyscy inni zapomną o mnie. Ale teraz robią ze mnie cel.
Zatrzymuję się przy oknie w skrzydle E i czekam na Nieustraszonych. Robię tak co rano. Dokładnie o siódmej dwadzieścia pięć Nieustraszeni udowadniają, że są odważni, wyskakując z jadącego pociągu.Ojciec mówi o Nieustraszonych „łobuzy”. Noszą kolczyki, tatuaże, ubierają się na czarno. Ich główne zadanie to pilnować ogrodzenia wokół naszego miasta. Przed czym – nie wiem.Powinni wprawiać mnie w zakłopotanie. Powinnam się dziwić, że odwaga, cecha ceniona przez nich najwyżej, ma coś wspólnego z kolczykiem w nosie. A jednak nie mogę oderwać od nich wzroku.Słychać gwizd pociągu, dźwięk odbija się echem w mojej piersi. Reflektor z przodu miga, kiedy pociąg pędem mija szkołę i zgrzyta na żelaznych szynach. Z kilku ostatnich wagonów wyskakuje chmara chłopców i dziewczyn w ciemnych ubraniach. Jedni upadają, turlają się, inni się zataczają, przechodzą kilka kroków i odzyskują równowagę. Jakiś chłopak ze śmiechem obejmuje dziewczynę.Oglądanie ich to taki mój głupi zwyczaj. Odwracam się od okna i przeciskam przez tłum do sali, w której mam lekcje historii frakcji."*
Czytając, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Nie wiem też, ile spałam. Obudził mnie dzwonek do drzwi.
Gdy je otworzyłam, mało nie zemdlałam.
-Co ty tu robisz?!
Pewnie teraz zachodzicie w głowę, kto taki odwiedził Mionę w hotelu? Tego dowiecie się w następnym rozdziale, który pokaże się już niebawem.
P.S. Jedyny e-book, który znalazłam za darmo, jest tu: [Chomikuj.pl], lecz niestety może on wywołać niechciane wirusy, lub może przyciągnąć do nas moderatorów, itp. dlatego plik trzeba usunąć w ciągu 24h
(co nie znaczy, że nie można go skopiować i otworzyć na wordzie, i tak sobie czytać xd)! Zresztą, jest tam wszystko napisane. Jakbyście znali inne, lepsze i nie poza prawem strony z darmowymi e-bookami, to proszę o link w komentarzu.
*fragment pierwszego rozdziału powieści Veroniki Roth, pt ,,Niezgodna"
dlaczego telefon jej przeszkodził? co na kartkę jej wskoczył jak dziki kot? po drugie rodzice się chyba rozwiedli co więc to trochę dziwne że tatuś przychodzi sobie od tak na obiadek po trzecie po jakiego chuja skopiowałaś fragment "Niezgodnej"? gdyby ktoś był ciekawy i by go to interesowało to sam by sobie książkę kupił i przeczytał dziewczyno! a na koniec to szczerze mówiąc to nie, pewnie nikt nie zachodzi w głowę o to kto przyszedł do Hermiony, założę się że to Ron, bo na Draco by tak nie zareagowała, idę pocieszyć mój mózg, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńten blog jest w chuuuuuuuuuuujaaaaaaaaaaaa okropny
OdpowiedzUsuńAhaaa bo jak rodzice się rozwodzą to tata jak gdyby nigdy nic wpada sobie na obiadki i dla wszystkich to jest normalne. I nigdy nie zrozrozumiem po chuja kopiowałaś tu pół książki.
OdpowiedzUsuńHokus-pokus, czarna zmora, zmienię w opku narratora!
OdpowiedzUsuń