**************************************************************************
Obudziłam się w swoim łóżku. W Meksyku. Spanikowana spojrzałam na kalendarz: dzisiaj do Hogwartu!!! Te ostatnie dni w hotelu minęły mi szybciutkio. Pogodziłam się z Ronem-jesteśmy przyjaciółmi, tak jak dawniej, wie, że z Draconem nic mnie nie łączy. A co do Malfoy'a.... Jest taki sam, a może nawet jeszcze gorszy niż był w szkole!!! Błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka, aż zakręciło mi się w głowie. Podeszłam do szafy i po chwili zastanowienia wyjęłam z niej ten strój, bo było dzisiaj bardzo deszczowo i zimno.
Do torby (na zdjęciu z ciuchami) wrzuciłam telefon, ładowarkę i powerbanka, jakiegoś EOSa, trochę pieniędzy mugolskich i tych dla czarodziei, słuchawki i kilka książek. Laptopa postanowiłam wrzucić do i tak wypchanej już po brzegi walizki, ponieważ nie będę go używać w pociągu. Gdy już byłam spakowana, umalowałam się delikatnie i związałam włosy w wysoką, niechlujną kitkę. Zeszłam do kuchni, gdzie czekały już na mnie kakao i naleśniki z Nutellą. Nic jak one nie potrafią mnie rozweselić, cóż, trochu się denerwowałam. Po słodkim śniadaniu spojrzałam na zegarek wiszący na mojej szyi, była 10;30. Pociąg odjeżdża o 11:00. Pomyślałam, że teleportacja z Meksyku do Londynu zajmie około 5-ciu minut, więc lepiej się zbierać. Po ckliwym pożegnaniu z mamą teleportowałam się najpierw do Starbucksa po kawę, a później na stację. W mojej ulubionej kawiarni rozdawano dziś specjalne kubki:

Trochę mnie zmuliło. Obejrzałam się, cz żaden mugol mnie nie zauważył, i z rozpędem wbiegłam w ścianę prowadzącą do peronu 9 i 3/4, lecz uważałam na napój. Uśmiechnęłam się na widok czerwonej lokomotywy, która już stała na stacji. Ujrzałam rodzinę Weasley'ów i Harrego. Niestety, zobaczyłam też Malfoy'ów. Draco stał ta z jakąś śliczną blondynką, którą widziałam pierwszy raz w życiu:

Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę przyjaciół. Gdy tylko Ginevra mnie zobaczyła, zaczęła biec w moją stronę, co nie było łatwe z powodu jej butów:
Jej czarne szpilki były bardzo wysokie, a wiatr rozwiewał poły płaszcza. Jak zwykle wiedziała, w co się ubrać. Uśmiechnęłam się do niej.
-Ginny!
-Miona!
-Cieszę się, że jesteście. Spóźniłam się? To wszystko przez te kolejki w Starbucksie! Ale zobacz za to, jaki upolowałam kubek!-z dumą jej go zaprezentowałam.
-Śliczny! A wiesz, co się stało?-skakała z radości, więc byłam pewna, że chodziło o Harry'ego, ale nie chciałam psuć dziecku zabawy :).
-No dawaj.
-Harry zaprosił mnie na randkę!-podekscytowana szepnęła mi do ucha.
-Wiedziałam!-wydarłam się na cały peron. Ludzie popatrzyli się na mnie jak na idiotkę, lecz zobaczyłam jeden szczery uśmiech. Tajemniczej blondynki. Uśmiechnęłam się do niej i powróciłam do plotkowania z rudowłosą.Pożegnaliśmy się z rodzicami Rona i pośpiesznie wsiedliśmy do pociągu. Zaczęliśmy się śmiać jak szaleni: wracamy do domu! Na początku wakacji dostaliśmy listy od pani Mcgonagall, w tym roku prefektów nie będzie, a dormitoria będą 1-osobowe. Jako, że będziemy najstarszą klasą, będziemy mogli dowolnie powiększać swoje pokoje, zmieniać ich wystrój, oczywiście za pomocą magii :). Strasznie się cieszyłam, że zaczyna się szkoła. Usiadłam przy oknie, chłopaki zajęli się walizkami. Wyjęłam z torby telefon, puściłam piosenkę z mojego ulubionego filmu Shakira-Try Everything <3 (Offical Video) <otworzysię w następnj karcie :)>
i powoli odpłynęłam w objęcia krainy Morfeusza...

Obudziło mnie dziwne uczucie, jakby coś się o mnie ocierało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam łaszącego się do mnie Krzywołapa, a obok-duszących się i rechotających moich przyjaciół. Spojrzałam na nich srogo i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Chwilę później zastukała do nas pani z wózkiem z przekąskami. Rzuciliśmy się na niego jak Reksio na szynkę i wykupiliśmy prawie wszystkie czekoladowe żaby i magiczne fasolki Bertiego Botta. Zaczęliśmy robic wyzwania na niedobre fasolki. Najbardziej bekowo było, jak Harry musiał pocałować Rona. W usta xd!
Na takich wygłupach i śmiechach upłynął nam czas. Całe szczęście, ze w tym roku szaty nie były obowiązkowe... Zanim się obejrzeliśmy, pociąg zaczął zwalniać, a chłopcy ściągali nam walizki. Uśmiechnięci pożegnaliśmy wzrokiem Express Hogwart-Londyn i przywitaliśmy się z Hagridem. Trochę pogadaliśmy, weszliśmy do powozów i pojechaliśmy. Tym razem każdy z nas widział czarne stwory ciągnące pojazdy. Bo każdy z nas też widział, jak ktoś umiera...
Po krótkiej przemowie Mcgonagall stoły wypełniły się jedzeniem, a wszyscy rzucili się stoły, bo byli głodni. Szybko zjedliśmy, by wyszykować się na dyskotekę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Na imprezę wstęp miał tylko najstarszy rok, więc oprócz piwa kremowego miało być też zwykłe piwo. Po kolacji pognałąm do mojego dormitorium. Stanęłam jak wryta-tam było pusto! Białe ściany i podłoga, an jednego mebla. Jednym ruchem różdżki zmieniłam tę białą przestrzeń w ten pokoik:

Teraz zasiadła do toaletki i zrobiła sobie makijaż:



Włosy rozpuściłam i uśmiechnęłam się pięknie do lustra:
No i ubrałam się w:
Spojrzałam na zegarek, za 30 min zaczynała się impreza. Postanowiłam odwiedzić Ginny. Gdy weszłam do jej pokoju, oślepiła mnie jaskrawa zieleń. Zobaczyłam Rudą w kompletnym rozgardiaszu.
-W co mam się...-jęknęła i przerwała, gdy zobaczyła mnie. -Wow, ślicznie wyglądasz.
-Dzięki-zarumieniłam się.-A ty nie wiesz, w co się ubrać, tak?
Yhym-pokiwała smętnie głową.
-Chodź, wybiorę ci coś. Ale zarymowałam! Harry padnie z wrażenia jak z tobą skończę.
W końcu zadecydowałam, że ubiorę Ginevrę w to:

Spojrzałyśmy na zegarek i popędziłyśmy na imprezę. Jeśli już się spóźnić, to stylowo;max 15 min. A nie pół godziny, które byśmy się spóźniły, gdyby nie nasz szaleńczy bieg. Gdy weszłyśmy, skierowały się na nas światła, a wszyscy zaczęli bić brawo. Uśmiechnęłam się nieśmiało, ale nie za długo to potrwało, bo ujrzałam jego wzrok. Pełen drwiny i lekceważenia. Wzrok Draco. Kiedy się otrząsnęłam, Ujrzałam dwie dziewczyny:


-Hej, jestem Hermiona Jean Granger. A wy? -spytałam grzecznie, nie ukrywając ciekawości.
-Selena Narcyza Malfoy.-powiedziała blondynka.
-Charlotte Zabini.-przywitała się dziewczyna z kolorowymi włosami.
A ja, nie mogąc wydusić ani słowa, stałam z otwartą szczęką gapiąc się na nie. One patrzyły na mnie wyczekującym wzrokiem, a ja zdołałam tylko wykrztusić:
-eeeeeeeeeeeeeeeeeeee...-na co obie się roześmiały.
-Pewnie się zastanawiasz, jakim cudem, prawda?-ja, zdolna jedynie do teko, potakująco kiwnęłąm głową.
-No więc to bardzo proste. Jako, że i moi rodzice i Charlotte, chcieli wychować nas na złe charaktery-to mówiąc roześmiała się czarująco-nasi bracia pojechali do Hogwartu, bo byli takimi głąbami, że rodzice nic ich by nie nauczyli. A my zostałyśmy w domach i rodzice nas uczyli tylko czarnej magii, więc po śmierci Voldka -znowu cudny śmiech-przysłali nas ty, byśmy się nauczyły, jak być dobrymi.
-To..fajnie. A w jakim domu jesteście?
-W Gryffindorze.
-Ja też!
Rozgadałyśmy się, po chwili dołączyła do nas Ginny i razem plotkowałyśmy i tańczyłyśmy, aż minęła cała dyskoteka. Poszłyście do swoich dormitoriów, szybko się wykąpałam, wskoczyłam w pidżamę, po czym zmorzył mnie sen..